wtorek, 6 stycznia 2015

Podsumowanie książkowe 2014: Miejsca 15-11

Rok 2014 już przed kilkoma dniami przeszedł do historii, więc nadszedł czas podsumowań. W tym wpisie zamieszczę najlepsze przeczytane przeze mnie książki w zeszłym roku, który był wielce udany dla mnie pod tym względem. Było wiele świetnych pozycji i miałem ciężki orzech do zgryzienia przy wyborze Top 10. Dlatego zdecydowałem się na najlepszą piętnastkę. Dziś miejsca 15-11, kolejne będą jutro.
Zaczynamy:

15.

 

Wydany w 2010 roku zbiór opowiadań i krótkich powieści Jacka Dukaja stanowi interesujący przekrój jego twórczości. Mamy tutaj teksty, które powstawały już po napisaniu Lodu, a także takie jeszcze z końcówki poprzedniego wieku. Jest to ciężka przeprawa czytelnicza, bowiem każdy z 8 tekstów rzuca nas w kompletnie inne uniwersum. Pomysłów Dukaj ma od groma. Mamy wyprawę w kosmos na spotkanie z nieznanym oddającą hołd twórczości Stanisława Lema, połączenie latynoamerykańskiej prozy obyczajowej z rasowym science-fiction, "odradzanie" się całej historii Polski, ludzi produkujących "sensy" rzeczywistości dla innych ludzi. Zbiór bardzo mocny, ale też nierówny. Mimo wszystko prześcigający zdecydowaną większość ukazującej się fantastyki.


14.

 

Grona Gniewu amerykańskiego noblisty, Johna Steinbecka, zostały wydane w 1939 roku i są uważane za jedną z jego największych powieści. Ta antykapitalistyczna książka była moim drugim spotkaniem z prozą Steinbecka. Pierwszym było genialne Na wschód od Edenu, dlatego lektura Gron okazała się dla mnie pewnym rozczarowaniem. Ale rozczarowaniem, które chciałbym przeżywać często. Bowiem ta opowieść osadzona w czasach Wielkiej Depresji w USA o rodzinie Joadów przemierzających kraj w poszukiwaniu pracy, wiedzionych marzeniami o cudownej Kalifornii i przeżywających coraz to większe rozczarowania jest soczystym kawałem mocnej prozy, pełnej emocji i celnych spostrzeżeń o ludzkiej naturze, rodzinie. Szczerze polecam, znakomita powieść. W obecnym roku z pewnością będę dalej eksplorował twórczość Steinbecka.

 

13.

 

Miejsce trzynaste to szalona, nie-do-końca-powieść Jeffa VanderMeera pt. Miasto szaleńców i świętych. Ten zbiór tekstów o fikcyjnym mieście Ambergris zadziwia różnorodnością, wyobraźnią oraz humorem. Warto przygotować się na sporą dawkę surrealizmu spod znaku filmów Davida Lyncha oraz na czasami naprawdę trudne przeprawy czytelnicze, przykładowo przy czytaniu bibliografii Króla Kałamarnic. VanderMeer w niektórych tekstach pokazuje, że potrafi pisać świetne przygodowe opowieści, a także być autorem horroru, czego przykładem jest chyba najlepszy tekst w zbiorze - Klatka. Cała kolekcja jest jedną z najlepszych rzeczy w niebanalnej fantastyce ostatnich 15 lat.

 

12.

 




Wahadło Foucalta to druga chronologicznie powieść wydana przez słynnego włoskiego profesora i pisarza, Umberto Eco. Opowiadana ona o trójce przyjaciół z Mediolanu, którzy w ramach żartu tworzą Plan. Jest on doskonale logiczną teorią globalnego spisku istniejącego od wieków. Ich życiowe doświadczenia i sytuacja zaczyna sprawiać, że zaczynają w swój Plan wierzyć. Eco stworzył powieść, która w inteligentny sposób wyśmiewa wszelkie teorie o spiskach templariuszy czy masonów. Mimo dużej ilości dyskretnego humoru, jest to też opowieść, już całkowicie na serio, o ludzkich charakterach. Każdy z trójki bohaterów jest postacią tragiczną, każdy szuka w Planie czegoś innego. Powieść jest pełna historycznych szczegółów, czasami jest nieco za długa, ale prowadzi do znakomitego zakończenia, które w pełni wynagradza wysiłek czytelnika. Jest to książka, która przynosi coś, co nazwałbym intelektualnym zachwytem.




11.



 

Echopraksja Petera Wattsa była najbardziej przeze mnie oczekiwaną nowością wydawniczą na rok 2014 (obok Wszystko, co lśni Eleanor Catton, którą zacząłem jednak czytać dopiero kilka dni temu). Kanadyjski autor położył mnie na łopatki swoją powieścią hard science-fiction zatytułowaną Ślepowidzenie, dlatego wieści o kolejnej książce osadzonej w tym samym świecie śledziłem z dużą niecierpliwością. Echopraksja, choć jej akcja rozgrywa się kilkanaście lat później po Ślepowidzeniu, nie jest sequelem sensu stricte. Obie powieści łączy oczywiście to same uniwersum, ale to oddzielne historie. Mimo wszystko zalecałbym zacząć od Ślepowidzenia, które lepiej  wprowadza w ten świat.  W Echopraksji natomiast lądujemy od razu w wirze akcji wraz z biologiem terenowym, Danielem Brüksem. Brüks zostaje wciągnięty w świat genetycznie odtworzonych wampirów (Może to dziwić, ale wampiry w obu książkach są absolutnie doskonałą kreacją Wattsa), rozwiniętej technologii, potęg władających zbiorowych umysłem oraz wyrusza na podróż gwiezdną na spotkanie czegoś obcego, nazywanego Aniołem z Asteroid. Mimo, że sporo się dzieje, to pierwsza połowa książki nie porywa tak jak powinna, bowiem główny bohater w świecie, w którym praktycznie wszyscy ludzie są genetycznie i technicznie zmodyfikowani, jest "zwyklakiem". Nie posiada żadnych ulepszeń, dlatego czytelnik wraz z nim są właściwie bezwolnymi marionetkami innych postaci występujących w książce i całej intrygi. Dopiero kiedy akcja przyśpiesza, a Brüks zaczyna się odnajdywać, książka trzyma czytelnika mocno i nie puszcza aż do samego końca. Do fenomenalnego zakończenia, do którego klucze pojawiają się już na samym początku książki, dlatego należy czytać bardzo uważnie. Peter Watts stworzył kolejną rewelacyjną powieść science-fiction (choć moim zdaniem nieco słabszą od Ślepowidzenia, ale bardzo nieznacznie). Obok Jacka Dukaja najlepszy obecnie autor piszący odmianę naukową science-fiction.

 

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz